Eutanazja a stanowisko Biblii

Print Friendly, PDF & Email

Ostatnio w mediach podano że Dania chce dopuścić do możliwości wykonywania eutanazji na chorych dzieciach. W Holandii eutanazja dla chorych dzieci jest dopuszczalna od 12 roku życia.  Czy to co uchwalane i robione jest w imieniu prawa jest dopuszczalne w oczach Bożych? 

Mam kilka pytań: czy Biblia mówi coś o eutanazji? Czy w obliczu nieustającego cierpienia jest ona dopuszczalna? 

 

Rozpocznijmy od samego pojęcia eutanazji (od gr. euthanasia – ,,dobra śmierć”), które zwykle rozumie się jako pomoc w umieraniu osobie nieuleczalnie chorej, aby skrócić jej cierpienie. Otóż w tym znaczeniu, jakie to słowo posiada, pojęcie eutanazji nie występuje w Biblii.

Ogólnie rzecz biorąc, według Biblii, to życie jest bowiem najwyższym dobrem, a śmierć przedstawiona jest jako ,,wróg” człowieka (1 Kor 15. 26). Dlatego o ,,dobrej śmierci” w biblijnym sensie może mówić tylko ten, kto ,,umiera w pięknej starości, sędziwy i syty dni” (Rdz 25.8, por. Rdz 35.29) oraz ci, o których czytamy: ,,Błogosławieni są umarli, którzy w Panu umierają” (Ap 14.13). ,,Drogocenna jest [bowiem] w oczach Pana śmierć wiernych jego” (Ps 116.15).

Chociaż Pismo Święte nie zajmuje się problemem eutanazji, nie oznacza to jednak, aby w księdze tej nie można było znaleźć osób, które w wyjątkowych okolicznościach skróciły swoje życie. Przykładem tego może być chociażby historia króla Saula, który będąc ciężko ranny przyśpieszył swoją śmierć, aby uniknąć tortur i szyderstw wroga. Czytamy: ,,Wziął więc Saul miecz i nań się rzucił. A gdy giermek zobaczył, że Saul nie żyje, również rzucił się na swój miecz i zginął razem z nim” (1 Sm 31.3-5). Oczywiście była to wyjątkowa sytuacja, a król Saul, który prześladował Dawida, przedstawiony jest jako postać negatywna. Czy to jednak oznacza, że jeśli nieuleczalnie chory, cierpiący niewypowiedziane męki prosi o ich skrócenie, mamy pozostać obojętni? Czy z chrześcijańskiego punktu widzenia w takich przypadkach eutanazja powinna być dopuszczalna?

Zanim spróbujemy odpowiedzieć sobie na te pytania, zważmy najpierw, że istnieje eutanazja czynna i bierna. Do czynnej zalicza się bezpośrednie doprowadzenie do śmierci, zwykle na żądanie pacjenta – i to jest na ogół przez osoby wierzące odrzucane. Istnieje jednak przyzwolenie na bierną eutanazję, która polega na zaniechaniu stosowania środków przedłużających życie, bo tak naprawdę środki te zazwyczaj przedłużająca głównie cierpienie pacjenta.

Co więcej prof. Rudolf Kautsky z Hamburga stawia pytanie: ,,Jeżeli istnieje możliwość i wolność przedłużania sobie życia dzięki środkom medycznym – to dlaczego nie miałaby istnieć możność skracania sobie życia?” (,,Eutanasie oder soll man auf Verlangen töten?”, Mainz 1976, s. 28-29).

Można więc powiedzieć, że chociaż obowiązkiem lekarza jest ratowanie życia, to jednak nie powinien tego czynić za wszelką cenę, tj. w takiej sytuacji, gdy pacjent prosi o zaniechanie bezskutecznej terapii, która przedłuża tylko jego cierpienie.

Oczywiście każdy taki przypadek należałoby rozpatrywać indywidualnie, komisyjnie, tak jak to ma miejsce w Holandii, i – jak już wspomnieliśmy – za każdym razem z uwzględnieniem woli chorego. Ostatecznie to bowiem sam pacjent powinien mieć prawo decydowania o swoim losie, o tym, czy przyjąć, czy też odrzucić terapię przedłużającą tylko jego cierpienie. Ale to oznacza również, że żaden chory, nawet gdy już jest w sędziwym wieku, nie powinien być nakłaniany przez kogokolwiek do poddania się eutanazji. Tego bowiem obawia się wielu przeciwników, twierdząc, że gdyby eutanazja została zalegalizowana, ,,osoby stare mogą czuć swego rodzaju powinność śmierci”, a nawet, że eutanazja pozwoli na ,,pozbycie się starych ludzi na przekór ich woli” (Peter Vardy, Paul Grosch, ,,Etyka”, s. 161).

Aby tego uniknąć, należałoby więc prawnie zabezpieczyć i zagwarantować absolutne poszanowanie wolności człowieka, aby w żadnym wypadku nie naruszyć jego woli wyrażonej przez niego osobiście, ustnie, pisemnie, bądź też przez jego najbliższych, wcześniej upoważnionych przez chorego.

Warto w tym miejscu przypomnieć, że z punktu widzenia biblijnej eschatologii, ludzie – szczególnie wierzący, którzy najczęściej mają zastrzeżenia do eutanazji – nie muszą kurczowo trzymać się życia w tej doczesności, tym bardziej gdy sytuacja jest beznadziejna. ,,Albowiem nikt z nas dla siebie nie żyje i nikt dla siebie nie umiera; bo jeśli żyjemy, dla Pana żyjemy; jeśli umieramy, dla Pana umieramy; przeto czy żyjemy, czy umieramy, Pańscy jesteśmy” (Rz 14.7-8).

A zatem jeśli pacjent doznaje już tylko niewypowiedzianych cierpień i obawia się, aby w tym stanie nie zwątpił (por. Prz 30.9) i prosi o skrócenie cierpienia, wiedząc, że cała terapia ma polegać jedynie na podtrzymaniu życia w nieustannych bólach bądź podtrzymaniu funkcji organizmu, bez nadziei na jakąkolwiek poprawę, wtedy ze spokojnym sumieniem można zaniechać czynności przedłużających jedynie proces umierania i jego cierpienie.

Przypomnijmy, że podobne stanowisko w kwestii eutanazji zajął już w XVI wieku lojalny wobec papieża Thomas More (1478-1535), który w swej książce napisał:

,,Gdy z nieuleczalną chorobą łączą się ustawiczne gwałtowne cierpienia, wtedy odwiedzają chorego kapłani i urzędnicy i podają mu najlepszą według ich przekonana radę: wskazują mu, że ponieważ nie może spełnić żadnych obowiązków, których wymaga życie, więc przeżył już  niejako śmierć i teraz jest już tylko przykrym ciężarem dla innych i dla siebie; nie powinien więc dłużej pozwalać, aby wyniszczała go straszna choroba, lecz raczej winien odważnie umrzeć, gdyż życie jest dla niego męką; niech więc z otuchą w sercu albo sam uwolni się od tego smutnego życia,  jakby od więzienia i tortur, lub zgodzi się, by inni go wyzwolili; postępek jego będzie rozumny, gdyż przez śmierć swą nie okaże wzgardy dla dobrodziejstw życia, lecz przerwie tylko swą mękę (…). Ci, którzy dadzą się namówić, kończą życie przez dobrowolne wstrzymanie się od jedzenia lub sztuczne uśpieni umierają bez żadnego czucia. Lecz wbrew woli nikogo nie pozbawiają życia; jeśli nieuleczalnie chory chce dalej żyć, pielęgnują go z taką samą troskliwością. Po śmierci takiego cierpliwego człowieka pamięć jego czczą w szczególny sposób” (,,Utopia”, tłum. K. Abganowicz, ,,Kultura” 1947).

Jak widać, już w średniowieczu eutanazja miała swoich zwolenników i to nawet wśród pobożnych katolików. Odwoływanie się więc przez Kościół rzymskokatolicki do argumentów moralnych (zakazu zabijania) i religijnych (życie jest darem Boga), przy jednoczesnej pochwale tzw. wojny sprawiedliwej (zabijaniu przeciwników wojennych, a w średniowieczu kacerzy i czarownic), jest co najmniej niezrozumiałe. Jak wobec tego w świetle Biblii traktować tych, którzy uciekają się do eutanazji lub samobójstwa? Czy samobójcy zostaną potępieni?

Chociaż Biblia nie wypowiada się w tej kwestii jasno, nie daje jednak również podstaw dla potępienia samobójców. Wiadomo przecież, że przyczyn targnięcia się na własne życie jest wiele i są one dość zróżnicowane. Oprócz ludzi o skłonnościach samobójczych, mamy bowiem również chorych psychicznie, cierpiących na różne przewlekłe choroby, załamanych życiowo, przybitych nieporozumieniami rodzinnymi, zawodem miłosnym, czy też – jak w przypadku niemieckiego miliardera Adolfa Merckle – kryzysem finansowym. I o tym nie należy nigdy zapominać. Tym bardziej że tego typu zróżnicowanie występuje również wśród biblijnych samobójców. Krótko mówiąc, inaczej na ogół oceniamy wspomnianego wyżej króla Saula, a inaczej jego giermka. Inaczej Abimelecha (Sdz 9.53-54), Achitofela (2 Sm 17.23) i Judasza Iskariotę (Mt 27.3-5), a jeszcze inaczej Samsona, który również popełnił samobójstwo.

Co więcej, przypomnijmy, że przed samobójczym aktem Samson nawet modlił się do Boga. ,,Zawołał do Pana tymi słowy: Panie, Boże, wspomnij na mnie i wzmocnij mnie jeszcze ten raz, Boże, abym mógł się zemścić na Filistyńczykach choćby za jedno z dwojga moich oczu (…). I rzekł Samson: Niech zginę razem z Filistyńczykami” (Sdz 16.28,30).

Z tekstu tego można by zatem wywnioskować, że Bóg wysłuchuje również samobójców. Dodajmy też, że przez autora Listu do Hebrajczyków Samson zaliczony został nawet do bohaterów wiary (Hbr 11.32). A zatem, jak już powiedzieliśmy, nie wszystkich samobójców należy traktować jednakowo. Tym bardziej że nawet król Saul, chociaż prześladował Dawida, w odczuciu tego drugiego zasłużył na pieśń żałobną (2 Sm 1.12,17-27).

Skąd zatem wzięło się owo potępianie samobójców, skoro Biblia na ten temat się nie wypowiada? Ano stąd, że Kościół rzymskokatolicki przez całe wieki traktował samobójstwo jako grzech. Przypomnijmy, że do takiego właśnie postrzegania samobójców przyczynił głownie ojciec Kościoła – Augustyn z Hipony (354-430), który jako jeden z pierwszych potępiał samobójców. Takie samo zresztą stanowisko zajął później Tomasz z Akwinu (1225-1274), który twierdził, że samobójstwo jest grzechem śmiertelnym i nieprzebaczalnym. Tak więc to za sprawą m.in. tych dwóch największych teologów katolickich, Kościół zakazał śpiewania psalmów na pogrzebach samobójców, nakazał grzebać ich poza murami cmentarza, w nie poświęconej ziemi, a nawet przyczynił się do tego, że zwłoki samobójców bardzo często były bezczeszczone.

Dość wspomnieć, że stanowisko Kościoła rzymskokatolickiego wywarło tak silny wpływ na społeczeństwo, iż w wielu krajach Europy na niedoszłych samobójców nakładano surowe kary, począwszy od konfiskaty majątku, a na karze śmierci kończąc. Dodajmy, że w niektórych krajach Europy, przynajmniej jeśli chodzi o konfiskatę majątku, ten stan rzeczy trwał aż do XX wieku.

Jak widać, bardzo często tzw. chrześcijańskie kraje czyniły coś, na co nie ma przyzwolenia w samej Biblii i na co nie pozwalało nawet prawo rzymskie. Przypomnijmy, że w Imperium Rzymskim dopuszczano bowiem możliwość popełnienia samobójstwa, gdy zachodziły ku temu ważne powody, takie jak chociażby ciężkie kalectwo, nieuleczalna choroba, nieustający ból czy też choroba psychiczna. Dla Rzymianina bowiem w równym stopniu ważne było godne życie, co godna śmierć.

Rzecz jasna, nie podajemy tych faktów, aby kogokolwiek namawiać do samobójstwa, a jedynie w tym celu, aby poważnie się zastanowić, czy nie powinno się zrewidować naszego stosunku do osób żądających eutanazji? Czyż bowiem człowiek nie może decydować o sobie, skoro Bóg obdarzył go wolną wolą? Czy mamy prawo zmuszać do życia osoby, które cierpią niewypowiedziane męki i proszą o lek nasenny w śmiertelnej dawce?

Niezależnie od tego, jak sobie odpowiemy na te pytania i jaki jest nasz stosunek do eutanazji i samobójców, jedno jest pewne: nikt z nas nie prawa wkraczać w Boże kompetencje, aby kogokolwiek sądzić z tego powodu, że nie chce żyć za wszelką cenę, i to pod przymusem. Biblia mówi bowiem, że ,,każdy z nas za samego siebie zda sprawę Bogu” (Rz. 14.12). A zatem sąd należy do Boga, ,,gdyż tylko On bada wszystkie serca i przenika wszystkie zamysły” (1 Krn 28.9).